Groźny wirus Zika cudownym lekiem na nowotwory mózgu?

Wirus Zika cieszył się dotychczas wyjątkowo zła prasą. Nic dziwnego – wywodzący się z Afryki drobnoustrój szybko rozprzestrzenił się na cały świat, a w latach 2014-2015 spowodował poważny kryzys zdrowotny w Ameryce Południowej. Choć u większości dorosłych wywołuje tylko objawy grypopodobne i samoistnie ustępującą wysypkę, stanowi nie lada zagrożenie dla kobiet w ciąży. Wirus ma bowiem zdolność przenikania przez łożysko, wewnątrzmacicznego zakażania płodu i wywoływania u niego poważnych wad wrodzonych – małogłowia i niedorozwoju mózgu skutkujących znacznym upośledzeniem.

Naukowcy od dawna próbowali rozszyfrować mechanizm powodujący tak dramatyczną różnicę w przebiegu choroby u dorosłych i nienarodzonych dzieci. Wszystko wskazuje na to, iż „winę” ponoszą komórki macierzyste – prekursory neuronów. W mózgu rozwijającego się płodu występują one bardzo licznie, gdyż to właśnie wewnątrzmacicznie zachodzi najintensywniejszy rozwój układu nerwowego. U dorosłych natomiast niemal ich brak – i właśnie dlatego uszkodzenia mózgu bywają nieodwracalne. Zika wydaje się wybiórczo atakować komórki macierzyste układu nerwowego, a zróżnicowane, dojrzałe neurony omijać szerokim łukiem. Dlatego też uniemożliwia prawidłowy rozwój tkanki nerwowej u płodów, prowadząc do małogłowia, a u dorosłych nie powoduje trwałych zmian.

Zrozumienie tego mechanizmu zainspirowało naukowców do wykorzystania wirusa w terapii najczęściej występującego u dorosłych nowotworu mózgu – glejaka wielopostaciowego, zwanego również glioblastomą. Póki co medycyna jest wobec niego bezsilna – mimo niezwykle agresywnej terapii skojarzonej większość pacjentów przeżywa mniej niż dwa lata. Wszystko dlatego, że obok dobrze zróżnicowanych, podatnych na chemio- i radioterapię obszarów guz zawiera również komórki macierzyste, odpowiedzialne za bardzo szybkie wznowy nawet po pierwotnie skutecznym leczeniu. W ich zwalczeniu mógłby jednak pomóc wirus, uzupełniając działanie tradycyjnych terapii. 

Pierwsze doświadczenia przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych na myszach i oddanych na cele naukowe mózgach pacjentów z glejakiem wielopostaciowym. Ich wyniki są niezwykle obiecujące - myszy z glioblastoma, którym wstrzyknięto do mózgu szczepy Zika, żyły znacznie dłużej niż grupa kontrolna otrzymująca iniekcje z soli fizjologicznej i nie prezentowały żadnych działań niepożądanych. Wykazano, iż wirus atakuje wybiórczo komórki macierzyste nowotworu, nie infekując ani jego zróżnicowanych fragmentów, ani okolicznej prawidłowej tkanki mózgu. Co więcej, efekt ten był dodatkowo nasilany przez temozolomid – chemioterapeutyk zwykle zupełnie nieskuteczny w niszczeniu komórek macierzystych glejaka.

Fakt, iż Zika nie zakaża dojrzałych neuronów ani nie wywołuje u dorosłych poważnych objawów chorobowych sam w sobie gwarantuje bezpieczeństwo i sprawia, iż można go wykorzystać w leczeniu, w przeciwieństwie do innych neurotoksycznych drobnoustrojów, np. wirusa Zachodniego Nilu. Badacze postanowili jednak wprowadzić dodatkowe środki ostrożności i zmodyfikowali materiał genetyczny patogenu w taki sposób, by był bardziej podatny na mechanizmy immunologiczne prawidłowych neuronów i nie mógł się rozprzestrzeniać bez kontroli. Tak zmieniony wirus wykazuje wprawdzie nieco mniejszą skuteczność, ale nadal efektywnie zabija komórki nowotworowe.

Teraz naukowcom pozostaje przeprowadzić u ludzi analogiczne badania, które udowodnią skuteczność i bezpieczeństwo nowej metody. Mają się one rozpocząć już za 12-18 miesięcy. Jeśli dadzą pozytywne wyniki, chorzy z glejakiem wielopostaciowym otrzymają nową szansę na skuteczne leczenie. 

Źródła:

BBC

Medical News Today

Science Daily

Futurity

Źródło grafiki: 123rf

 

Grafiki

Przyznane oceny
0.0

0 wszystkich ocen
Zaloguj