Sen i mechanizmy go regulujące są ostatnio na ustach wszystkich pasjonatów nauk przyrodniczych, a to za sprawą laureatów ostatniej nagrody Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii. Jeffrey C. Hall, Michael Rosbash i Michael W. Young zostali wyróżnieni przez akademię noblowską za badania nad mechanizmami genetycznymi regulującymi rytmy dobowe człowieka i pozwalającymi dostosowywać się do cyklicznych zmian w przyrodzie. Jak się okazuje, mają one wpływ nie tylko na porę zasypiania i budzenia się, ale również na temperaturę ciała, ciśnienie tętnicze, tempo reakcji na bodźce zewnętrzne czy porę posiłków.
Nietrudno się domyślić, że uhonorowana Noblem praca to zaledwie jedno z niezliczonych badań dotyczących procesu, który zajmuje nam niemal jedną trzecią życia. Sen i jego potencjalna rola w wywoływaniu lub leczeniu przeróżnych schorzeń nadal pozostają w kręgu zainteresowań naukowców z całego świata, a ostatnio ukazały się doniesienia dotyczące jego związku z ADHD i depresją.
Zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, zwany w skrócie ADHD, to istna plaga nowoczesności. W Stanach Zjednoczonych diagnozuje się go u około 10% dzieci w wieku od 4 do 17 lat. Za dnia pacjenci odczuwają nadmierną senność, mają trudności ze skupieniem się, zapamiętywaniem nowych informacji i pozostawaniem bez ruchu choćby przez chwilę, a w nocy – z zasypianiem. Czyż te objawy nie przypominają nieco zaburzeń rytmu dobowego? Sandra Kooij z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie wraz ze współpracownikami dostrzegła tę zależność i postanowiła porównać stężenie melatoniny o różnych porach dnia u dzieci zdrowych i cierpiących na ADHD. Okazało się, że u tych drugich najwyższy poziom tego hormonu osiągany jest około 1,5 godziny później niż u grupy kontrolnej, przez co zasypiają oni później i nie wypoczywają tak, jak ich koledzy. Wydzielana przez szyszynkę melatonina bierze bowiem udział w regulacji snu i czuwania.
Pojawiły się już nawet pierwsze pomysły, jak wykorzystać powyższe odkrycie w terapii ADHD. Paryski lekarz Eric Konofal dostrzegł, że integralną częścią tego schorzenia jest nadmierna senność w ciągu dnia, a tymczasem obecnie stosowane leki zwalczają jedynie objawy nadpobudliwości. Postanowił więc wypróbować preparat, który zazwyczaj przyjmują chorzy na narkolepsję, czyli patologiczną senność sprzyjającą nieoczekiwanemu zasypianiu w najmniej odpowiednich momentach. Trafił w dziesiątkę – u ponad połowy uczestników badania objawy zmniejszyły się o ponad 50%, a więc skuteczność przewyższyła nawet efekty standardowych leków na ADHD.
Tymczasem inni badacze sugerują, że spory odsetek dzieci z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej cierpi w rzeczywistości na niezdiagnozowane zaburzenia snu lub po prostu, obciążony nadmiarem zajęć pozalekcyjnych i otoczony absorbującymi technologicznymi gadżetami, śpi za mało. Tłumaczyłoby to, dlaczego objawy ADHD niekiedy całkowicie ustępują po wycięciu powiększonego migdałka gardłowego, który sprzyja bezdechowi sennemu i oddychaniu przez usta, albo gdy dziecko wcześniej kładzie się do łóżka. Nie należy wszak zapominać, że rekomendowana długość nocnego wypoczynku dla dzieci w wieku 3-5 lat to nawet 13 godzin! Cudownym lekiem na nadpobudliwość może więc okazać się… sen.
Zupełnie inaczej ma się sprawa z depresją. Choć u zmagających się z nią osób również stwierdza się zaburzenia rytmów dobowych, to nie sen, a jego brak może pomóc w uśmierzaniu objawów. Naukowcy z Uniwersytetu Pensylwanii opublikowali niedawno podsumowanie 36-letnich badań nad zastosowaniem krótkotrwałej bezsenności w terapii obniżonego nastroju. Metoda wydaje się dość paradoksalna, gdyż wielokrotnie udowodniono, że niedostatek nocnego wypoczynku sprzyja zaburzeniom psychicznym, a jednak sprawdza się u niemal połowy pacjentów. „Zarwanie nocy” lub chociaż jej połowy poprawiało nastrój 50% badanych, niezależnie od typu depresji, stosowanych jednocześnie terapii, płci czy wieku. Niezwykłe działanie utrzymywało się wprawdzie tylko do momentu zaśnięcia kolejnego wieczoru, ale za to miało natychmiastowy początek, podczas gdy efekt leków przeciwdepresyjnych ujawnia się dopiero po kilku tygodniach.
Nie wyjaśniono dotychczas, dlaczego jedni chorzy świetnie reagują na deprywację snu, a u innych wcale nie powoduje ona poprawy. Dokładny mechanizm działania antydepresyjnego również nie został wyjaśniony. Uważa się, że jednorazowy brak snu „resetuje” rytm dobowy, przywracając mu na jakiś czas prawidłowe działanie, a także zwiększa tzw. neuroplastyczność mózgu, czyli zdolność do tworzenia i modyfikacji połączeń między neuronami, która u osób z depresją ulega zaburzeniu. Inna hipoteza mówi o zwiększonym w warunkach braku snu wydzielaniu adenozyny, która ma poprawiać nastrój. Tak czy owak, metoda ta może stać się doskonałą terapią wspomagającą w przewlekłym obniżeniu nastroju, a nawet przyczynić się do powstania nowych leków o innowacyjnym mechanizmie działania.
Choć naukowcy starają się rozgryźć tajniki snu, wciąż kryje on wiele tajemnic, a być może również kluczy do zrozumienia i wyleczenia wielu przewlekłych schorzeń. Jest to bowiem dla naszego organizmu nie tylko czas odpoczynku, ale i precyzyjnej koordynacji skomplikowanych procesów fizjologicznych.
Źródła:
Źródło grafiki: 123rf.com
Więcej komentarzy...