Przewlekłe zmęczenie i wypalenie zawodowe – poważny problem czy współczesna fanaberia?

Każdy poranek to utrapienie – brak sił nie pozwala wstać z łóżka albo sprawia, że poruszasz się jak w zwolnionym tempie. Już od rana dokucza Ci ból mięśni, głowy i gardła, czujesz się, jakby za chwilę grypa i silna migrena miały Cię zwalić z nóg. Ulubione potrawy i sprawdzone leki nagle zaczynają szkodzić. Bliscy radzą, żebyś zaczął uprawiać sport, bo to doda Ci energii, poprawi humor i wzmocni odporność, ale Ty każdy trening odchorowujesz przez kilka dni. Po paru miesiącach zaczynasz szukać pomocy u lekarza, lecz wyniki wszystkich badań są prawidłowe, więc medycy odsyłają Cię z gabinetu do gabinetu bez diagnozy lub zalecają konsultację psychiatryczną. W końcu tracisz nadzieję, rezygnujesz z pracy i zamykasz się w domu, bo nawet wyjście na kawę z przyjaciółmi przekracza Twoje możliwości.

Tak zwykle wygląda życie chorych na zespół przewlekłego zmęczenia. Oprócz wyczerpujących objawów fizycznych zmagają się oni również ze społecznym ostracyzmem, bo ich schorzenie często jest uważane za dziwaczny wymysł, przejaw lenistwa lub sposób na wyłudzenie zasiłku chorobowego. Zresztą nawet międzynarodowe klasyfikacje chorób pomijają zespół przewlekłego zmęczenia milczeniem, co dodatkowo utrudnia odpowiednie postępowanie z pacjentem. Problemy rozpoczynają się jeszcze wcześniej, bo na etapie stawiania diagnozy – w Australii, gdzie wiedza o tym zespole jest znacznie bardziej rozpowszechniona niż np. w Polsce, aż 85% pacjentów czeka na właściwe rozpoznanie ponad dwa lata.

ubezpiecz dom

 

 

 

 

 

Przez jakiś czas zespół przewlekłego zmęczenia rzeczywiście uznawano za problem psychiczny, a chorym zalecano terapię kognitywno-behawioralną i indywidualnie dobrany trening fizyczny o stopniowo wzrastającej intensywności. To podejście zostało jednak skrytykowane przez wiele renomowanych czasopism naukowych, co doprowadziło do zmiany rekomendacji chociażby w USA. Obecnie chorobę tę uważa się za ogólnoustrojowe schorzenie o nieznanej przyczynie, lecz prawdopodobnie związane z dysfunkcją układu odpornościowego i przewlekłym stanem zapalnym.

W krajach anglojęzycznych chorobę często określa się mianem „myalgic encephalomyelitis”, implikującym rolę zapalenia mózgu i rdzenia kręgowego w rozwoju dolegliwości ze strony mięśni. Zespół niekiedy rozwija się po banalnej infekcji wirusowej, a we krwi pacjentów stwierdza się podwyższone stężenia białek uczestniczących w procesach immunologicznych - interferonu czy aktywiny B. Inna hipoteza zakłada, że w organizmie chorych gromadzą się w nadmiernych ilościach szkodliwe produkty metabolizmu pewnych bakterii jelitowych. Stwierdzono również zaburzenia procesu wytwarzania energii przez komórki, co może tłumaczyć odczuwane zmęczenie i nasilenie bólu mięśni po wykonaniu wysiłku fizycznego. Postuluje się także rolę genów i płci ze względu na znacznie częstsze zachorowania u kobiet i bliskich krewnych osób dotkniętych zespołem.

A zatem jak leczyć zespół przewlekłego zmęczenia, gdy już uda się go prawidłowo rozpoznać? Trudno powiedzieć, bo żadna z dotąd testowanych terapii nie przyniosła spektakularnych rezultatów. Wypróbowano już antybiotyki i leki przeciwwirusowe (by wyeliminować przewlekłe infekcje i szkodliwe bakterie jelitowe), leki immunosupresyjne i przeciwciała (by wyciszyć rozbuchany układ odpornościowy), antydepresanty i leki na ADHD (na wypadek gdyby choroba jednak miała podłoże psychiczne) oraz przeróżne suplementy diety mające usprawnić produkcję energii przez komórki. Żadna z tych terapii nie przyniosła jednak znaczącej poprawy samopoczucia pacjentów. Badania trwają więc nadal, a kolejne kraje powołują specjalne komisje do spraw zespołu przewlekłego zmęczenia, widząc w nim nie tylko problem zdrowotny, lecz i ekonomiczny.

Niekorzystny wpływ na rynek pracy ma również zespół wypalenia zawodowego – jeszcze powszechniejszy problem krajów wysoko rozwiniętych. Choć często wini się za niego lenistwo i wygodnictwo współczesnych zachodnich społeczeństw, nie jest on wcale nowym zjawiskiem. Po raz pierwszy opisali go bowiem w IV wieku naszej ery chrześcijańscy mnisi, zmęczeni nieustanną opieką nad potrzebującymi. Czasy się zmieniły, populacja chorych – niekoniecznie, gdyż zespół najczęściej dotyka pracowników socjalnych, psychologów, medyków, czyli osoby stykające się na co dzień z ludzkim nieszczęściem. Jednak zagrożenie rozprzestrzenia się na inne grupy zawodowe, w których panuje silna rywalizacja, stresująca atmosfera pracy oraz poczucie braku wsparcia ze strony współpracowników. Wypalenie może również dotyczyć studentów (notabene często opisuje się je u młodych adeptów nauk medycznych) czy rodziców bądź opiekunów osób przewlekle chorych, a objawia się trochę jak depresja – zobojętnieniem, niemożnością odczuwania przyjemności, ograniczeniem kontaktów społecznych oraz cynicznym podejściem do miejsca pracy i jego klientów.

W przypadku tego schorzenia kryteria diagnostyczne i sposób leczenia określono nieco jaśniej. Do postawienia diagnozy często wykorzystuje się tzw. Kwestionariusz Wypalenia Zawodowego Christiny Maslach (choć niektórzy poddają w wątpliwość jego użyteczność poza USA ze względu na różnice kulturowe) oraz szczegółowy wywiad lekarski. Uważa się, iż do grupy szczególnego ryzyka należą perfekcjoniści oraz osoby o niskim poczuciu własnej wartości, które stawiają sobie nierealne wymagania lub uważają każde nowe wyzwanie za przekraczające ich zasoby. W leczeniu często wykorzystuje się więc psychoterapię, mającą umocnić wiarę w siebie i wykształcić odpowiednie mechanizmy radzenia sobie ze stresem, a niekiedy również leki przeciwdepresyjne. Jeśli to nie pomaga, jedynym rozwiązaniem bywa zmiana miejsca pracy lub zawodu.

Na zespół przewlekłego zmęczenia i zespół wypalenia zawodowego cierpią miliony osób na całym świecie. Schorzenia te poważnie ograniczają codzienną i zawodową aktywność, nie należy ich więc lekceważyć, a tym bardziej poddawać w wątpliwość ich istnienia. Postawienie właściwego rozpoznania nie tylko jest kluczowe dla wdrożenia właściwej terapii, ale też zdejmuje z chorego poczucie winy i przytłaczającą presję ze strony otoczenia. Zastanówmy się więc dwa razy, zanim znów powiemy komuś: „Nie przesadzaj, weź się w garść!”.          

 

Źródła:

Science Alert

Science Alert

Źródło filmu: Radio TOK FM

Źródło grafiki: 123fr.com

Grafiki

Przyznane oceny
5.0

1 wszystkich ocen
Zaloguj