GMO - te trzy niewinne litery budzą niebywałe kontrowersje i są przedmiotem zażartych sporów. Zapożyczony z angielskiego skrót oznacza organizmy zmodyfikowane genetycznie, a więc rośliny, bakterie czy zwierzęta, których DNA zmieniono w celu uzyskania określonych cech. Modyfikacje polegają najczęściej na wprowadzeniu pojedynczego lub kilku genów o znanej funkcji, uzyskanych od innego gatunku, zwykle zupełnie niespokrewnionego z organizmem poddawanym przemianom. Zdarza się zatem wprowadzanie do materiału genetycznego roślin genów pochodzenia zwierzęcego i na odwrót.
Początek ery GMO datuje się na rok 1982, gdy światło dzienne ujrzał tytoń odporny na antybiotyki. Niespełna dekadę później na chiński rynek weszła odmiana tytoniu, której dzięki inżynierii genetycznej nie atakowały powszechne wirusy. W 1994 roku amerykańska Agencja Żywności i Leków wydała zgodę na hodowanie modyfikowanych genetycznie pomidorów, które dłużej zachowywały świeżość i miały lepszy smak. Rok później na amerykański rynek trafiło zaś kilka kolejnych odmian roślin uprawnych o zmienionych właściwościach.
Na uprawę transgenicznych roślin zdecydowało się dotychczas wiele krajów, w tym USA, Kanada, Chiny czy Brazylia. Największą popularnością cieszą się odporne na herbicydy i insektycydy odmiany kukurydzy, bawełny, rzepaku i soi, a także gatunki przystosowane do warunków atmosferycznych, a w których naturalnie nie rosną, oraz odporne na wyniszczające zakażenia. W latach 90. ubiegłego wieku dzięki GMO opanowano epidemię wirusa pierścieniowej plamistości papai na Hawajach oraz uratowano amerykańskie ziemniaki przed inwazją stonki, a obecnie uprawia się odmianę oporną na zarazę ziemniaka. Zainteresowanie budzą również gatunki szybciej rosnące i dające plon.
Co więcej, transgeniczne rośliny uprawne mogą znaleźć zastosowanie w lecznictwie i profilaktyce wielu chorób. Za przykład niech posłużą banany ze szczepionką przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B czy ryż o podwyższonej zawartości białka, witaminy A i innych mikroelementów, który pomagałby zapobiec niedożywieniu i ślepocie w wielu azjatyckich krajach. Trwają również prace nad wyeliminowaniem z najbardziej alergennych roślin tych elementów, które odpowiadają za nietolerancję.
Obfitsze plony, korzystne dla środowiska i ludzkiego zdrowia ograniczenie użycia pestycydów i insektycydów, potencjalne właściwości lecznicze - czyż nie brzmi to zachęcająco? Dlaczego więc GMO budzi w wielu krajach tak radykalny sprzeciw? Sceptycy obawiają się przede wszystkim długoterminowych skutków modyfikacji genetycznych. Uważają, iż mogą one sprzyjać powstawaniu bakterii czy grzybów odpornych na antybiotyki, co zagrażałoby nie tylko ludziom, ale i nietransgenicznym roślinom, zmieniając całe ekosystemy. Choć funkcja wprowadzanych do organizmu genów jest znana, nie można wykluczyć, że aktywują one dotychczas wyciszony region DNA gospodarza, przyczyniając się do zmian w funkcjonowaniu ważnych szlaków biochemicznych i zwiększenia liczby mutacji. Nie do przewidzenia jest również wystąpienie toksyczności czy krzyżowych nietolerancji.
Tworzenie nowych gatunków poprzez fuzję genów to nie zdobycz współczesności - oponują zwolennicy GMO. Przecież rolnicy od tysięcy lat krzyżują ze sobą gatunki, nie mając żadnej kontroli nad efektami takich praktyk. Co więcej, genom roślin uprawnych zmieniano również za pomocą promieniowania jonizującego oraz wielu związków chemicznych. Współcześnie powstające rośliny transgeniczne przed dopuszczeniem na rynek poddaje się natomiast wnikliwym badaniom, a opublikowane w 2012 roku porównanie stanu zdrowia zwierząt karmionych paszą z GMO oraz niemodyfikowanych roślin nie wykazało istotnych różnic między dwiema grupami.
Na korzyść GMO przemawia też praca naukowa, która niedawno ujrzała światło dzienne. Metaanaliza 76 badań wykazała bowiem, że modyfikacje genetyczne nie tylko zwiększają plony o 5,6-24,5%, zależnie od gatunku rośliny uprawnej, ale też zmniejszają w nich zawartość mykotoksyn o nawet o 36,5%. Mykotoksyny to szkodliwe związki chemiczne wytwarzane przez niektóre gatunki grzybów,np. z rodzajów Aspergillus, Penicillium czy Fusarium. Powodują one poważne, niekiedy śmiertelne zatrucia, a także mają działanie mutagenne i rakotwórcze, sprzyjając chociażby zachorowaniu na raka wątroby. Grzyby szczególnie łatwo zarażają rośliny o osłabionej odporności, np. zaatakowane wcześniej przez insekty. Modyfikacje genetyczne chroniące przed inwazją insektów rozwiązują więc często również problem mykotoksyn.
Czy najnowsze badanie przekona wrogów GMO, że “frankenfood” ma jednak swoje zalety? Czym jeszcze zaskoczą nas w najbliższym czasie organizmy modyfikowane genetycznie? Ile lat potrzeba na precyzyjne opisanie ich wpływu na zdrowie człowieka? Na te pytanie póki co nie znamy odpowiedzi.
Źródła:
Journal of Food Science and Technology
Źródło grafiki: 123rf.com
Więcej komentarzy...