Podobno są leniwi, pozbawieni wytrwałości, egocentryczni i uzależnieni od mediów społecznościowych. Nie troszczą się o przyszłość, nie potrafią ciężko pracować, lecz czekają, aż podsunie im się pod nos gotowe rozwiązania. Tak mówią o nich rodzice, nauczyciele pracodawcy, narzekając przy okazji na kiepskie zdrowie i trudną sytuację na rynku pracy. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że millenialsi – bo o nich właśnie mowa – mają pod tym względem jeszcze gorzej. Niezależna brytyjska organizacja charytatywna The Health Foundation przeprowadziła ankietę, z której jasno wynika, że towarzysząca im na co dzień niepewność mocno odbije się na ciele i psychice millenialsów.
Kim właściwie są millenialsi? Stałości brak nawet w definicji tego pojęcia. Teoretycznie zalicza się do nich ludzi urodzonych na przełomie XX i XXI wieku, lecz konkretny przedział czasowy różni się w zależności od źródła i niekiedy sięga od 1976 aż do 2000 roku. „Jak to? Przecież to de facto dwa pokolenia!” – dziwią się sceptycy, nie dostrzegając wspólnych mianowników w życiu tak odległych od siebie wiekowo osób. Tymczasem socjologowie przekonują, że zmagają się oni z identycznymi problemami – niepewnością na rynku pracy, kłopotami mieszkaniowymi, brakiem wsparcia społecznego i niepodważalną rolą mediów społecznościowych w kreowaniu postaw życiowych.
The Health Foundation zapytała 2000 osób w wieku 22-26 lat, czy dysponują czterema wartościami potrzebnymi według specjalistów do płynnego przejścia w dorosłe życie: wsparciem emocjonalnym i praktycznym, udanymi relacjami międzyludzkimi oraz szansami na udaną karierę zawodową. Wyniki okazały się niezbyt optymistyczne: mniej niż połowa ankietowanych może pochwalić się wszystkimi z wymienionych aspektów. Dodajmy do tego takie zjawiska jak trudności na rynku mieszkaniowym i wciąż rosnące ceny mieszkań, częstą pracę znacznie poniżej kwalifikacji, bez długoterminowej umowy i określonego harmonogramu, który powstaje na bieżąco w zależności od potrzeb pracodawcy, mniej satysfakcjonujących relacji w życiu osobistym oraz konieczność prowadzenia „podwójnego życia” – w realu i w Internecie – a otrzymamy mieszankę wybuchową. Millenialsi nie tylko zarabiają mniej niż starsze pokolenie w ich wieku, ale też prawdopodobnie będą cieszyć się znacznie gorszym zdrowiem.
Wykazano, iż nieustannie odczuwany w pracy stres i brak ustalonego rytmu dobowego nie tylko same w sobie stanowią czynnik ryzyka chorób serca i cukrzycy, ale też sprzyjają nałogom, a zwłaszcza paleniu tytoniu i nadużywaniu alkoholu. Millenialsi mają również wyższe ryzyko zapadnięcia na schorzenia psychiczne, takie jak depresja czy zaburzenia lękowe. Szczególnie zagrożeni są ci mieszkający samotnie - wówczas prawdopodobieństwo choroby psychicznej wzrasta nawet o połowę. Niestabilność finansowa może z kolei przyczynić się do braku odpowiedniej opieki medycznej i opóźnienia leczenia. Specjaliści doszli do smutnego wniosku, że postęp medyczny ostatnich kilkudziesięciu lat najprawdopodobniej pójdzie na marne, bo powyższe czynniki skutecznie zniwelują płynące z niego korzyści. Dodajmy do tego wzrastający brak zaufania do systemu ochrony zdrowia i ślepe zawierzenie medycynie alternatywnej, i katastrofa gotowa. Nie dziwi więc, że wedle szacunków kilku niezależnych organizacji gdy millenialsi osiągną średni wiek, będą się cieszyli znacznie gorszym zdrowiem niż obecnie ich rodzice.
Czy można jakoś temu zaradzić i ułatwić millenialsom wejście w dorosłe życie? Na początek porzućmy stereotypy i spójrzmy na nich łaskawszym okiem, bo młodość też ma swoje problemy.
Polecamy ciekawą wypowiedź o tym, jak millenialsi przyczyniają się do rozwoju medycyny:
Źródła:
Źródło grafiki: 123rf.com
Źródło filmu: TEDx Talks/Youtube.com
Więcej komentarzy...