Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia problem otyłości dotyczy już 13% światowej populacji i niemal 40% dorosłych Amerykanów. Liczba ta wzrosła trzykrotnie w ciągu ostatnich 40 lat i nic nie wskazuje, by tendencja zwyżkowa miała się odwrócić. Rośnie również odsetek otyłych nieletnich. Przewiduje się, że aż 57% obecnie przychodzących na świat dzieci przekroczy BMI 30 jeszcze przed ukończeniem 35. roku życia.
Otyłość stała się więc chorobą cywilizacyjną, a naukowcy nie ustają w wysiłku odkrywania coraz to nowych jej aspektów. Ostatnio wykazano na przykład, że zwiększa ona zachorowalność na chorobę wieńcową nawet przy braku innych czynników ryzyka tego schorzenia, takich jak nadciśnienie tętnicze, hipercholesterolemia czy cukrzyca typu 2. Z kolei według amerykańskich badań dzieci z otyłością i nadwagą odpowiednio o 30 i 17% częściej niż ich rówieśnicy o prawidłowej masie ciała zapadają na astmę oskrzelową. Jeśi obserwacje te potwierdzą się na większej grupie populacyjnej, masa ciała zostanie uznana za jedyny modyfikowalny (czyli taki, na którego wystąpienie mamy wpływ) czynnik ryzyka astmy. Udowodniono także, że otyłość matki sprzyja nadmiernej masie ciała i niealkoholowemu stłuszczeniu wątroby u dziecka, i to niezależnie od jego stylu życia, bowiem nadwaga rodzicielki zmienia florę jelitową noworodka w taki sposób, że wykazuje ona właściwości prozapalne.
Jak walczyć z narastającą plagą otyłości, skoro kampanie społeczne promujące zdrowe odżywianie i aktywność fizyczną nie przynoszą rezultatów? Dotychczas opracowane metody farmakologiczne, których mechanizm działania opierał się zazwyczaj na hamowaniu wchaniania sunstancji odżywczych w świetle przewodu pokarmowego, wykazywały umiarkowaną skuteczność i nierzadko groźne działania niepożądane. Dlatego przy poszukiwaniu alternatyw naukowcy postanowili obrać inną ścieżkę i wykorzystać tkankę obecną już w naszym organizmie.
Mowa o tkance tłuszczowej brunatnej. W przeciwieństwie do zmory otyłych, czyli tkanki tłuszczowej żółtej, stanowiącej po prostu magazyn substancji zapasowych, jej ciemniejsza siostra odpowiada za wytwarzanie dużych ilości energii, wykorzystywanej przede wszystkim do podwyższenia temperatury ciała. Występuje ona więc gównie u nowo narodzonych dzieci, którym pomaga przystosować się do warunków panujących poza łonem matki, oraz u zwierząt zapadających w sen zimowy, a w życiu dorosłym niemal całkowicie zanika. A szkoda, bo 100 gramów tkanki tluszczowej może spalić nawet 3400 kilokalorii dziennie, czyli znacznie więcej niż większość ludzi spożywa w ciągu doby. Fizjologicznie ilość tej tkanki zwiększa się pod wpływem stymulacji adrenergicznej, czyli pod wpływem hormonów takich jak adrenalina bądź noradrenalina. Nie jest to jednak zależność, którą można by wykorzystać w terapii otyłości, bowiem zwiększone stężenie wspomnianych hormonów zwiększa również ryzyko wielu chorób, chociażby zawału mięśnia serca.
Jak więc w inny sposób zachęcić brunatną tkankę tłuszczową do współpracy? Badacze z Wellcome Trust-MRC Institute of Metabolic Science na Uniwersytecie w Cambridge zidentyfikowali białko zwane BMP8b, które u myszy reguluje jej aktywację zarówno na poziomie ośrodkowego układu nerwowego, jak i na obwodzie ciała. Doświadczenia na myszach wykazały, że brak tej proteiny zupełnie „wyłącza” działanie brunatnej tkanki tłuszczowej, zaś zwiększenie jej stężenia nie tylko sprzyja przekształceniu tkanki tłuszczowej żółtej w wytwarzającą energię strukturę, lecz również zwiększa jej wrażliwość na stymulację adrenergiczną oraz polepsza unaczynienie, by zapewnić stały dopływ niezbędnego do produkcji ciepła tlenu.
Czy BMP8b okaże się kiedyś magiczną substancją przekształcającą nielubiane fałdki w brunatną tkankę tłuszczową, która pomoże otyłym zgubić zbędne kilogramy? Brzmi obiecująco, jednak cudowne właściwości należy najpierw potwierdzić badaniami u ludzi. Może się jednak okazać, że odchudzające działanie brunatnego tłuszczu jest bardziej wielowymiarowe niż się obecnie wydaje. Niedawno opublikowano bowiem pracę, która wykazała współzależność między tą tkanką i hormonem zwanym sekretyną a uczuciem sytości. Okazuje się, że wyższe stężenia sekretyny, które można osiągnąć poprzez spożywanie konkretnych pokarmów, skuteczniej hamuje apetyt, jednak tylko w obecności brunatnej tkanki tłuszczowej. Większe stężenia tej ostatniej nasilają zaś tę zależność. Odpowiednio dobrana dieta we współpracy z białkiem BMP8b mogłyby więc zdziałać cuda!
Czy zatem tłuszcz może odchudzać? Wszystko na to wskazuje! W nauce nie ma w końcu rzeczy niemożliwych.
Źródła:
Źródło grafiki: 123rf.com
Źródło filmu: Pod Mikroskopem/Youtube.com
Więcej komentarzy...