Schizofrenia – taki wyrok usłyszy w swoim życiu co setna osoba na świecie. Te bezlitosne statystyki nie zmieniają się od lat, choć nowoczesne leki pozwalają znacznie lepiej kontrolować nieuleczalne schorzenie. Schizofrenia to choroba psychiczna znacznie utrudniająca funkcjonowanie w społeczeństwie, nie tylko ze względu na omamy czy urojenia, ale i trudności w nawiązywaniu bliskich relacji czy odczuwaniu emocji. Objawy potrafią być niezmiernie dokuczliwe i prowadzą do samobójstwa około 10% chorych. Nie można również ignorować ogromnych obciążeń finansowych, które generuje to schorzenie w każdym kraju, a przecież oprócz kosztów leczenia (często zamkniętego) należy wziąć pod uwagę dożywotnie renty i zasiłki, bo nie wszyscy pacjenci mogą podjąć stałą pracę zawodową.
Wszystkie te aspekty sprawiają, że schizofrenia – choć wciąż objęta społecznym tabu – od tysiącleci fascynuje lekarzy, którzy nieodmiennie próbują odkryć jej źródła. Za pierwszy opis choroby uznaje się egipską wzmiankę z około 1550 lat przed naszą erą. Od tamtej pory powstają coraz to nowe koncepcje na temat etiologii schorzenia, raz nazywające ją chorobą duszy, a kiedy indziej upatrujące winy w wadliwych genach lub niesatysfakcjonujących relacjach z rodzicami. Najnowsze badania sugerują jednak, iż rację mieli Ci, którzy przyczyn szukali na długo przed pojawieniem się pierwszych objawów, co zwykle następuje w drugiej lub trzeciej dekadzie życia.
W rozwiązaniu zagadki po raz kolejny pomogły komórki macierzyste. W 2014 roku opublikowano pracę, której autorzy pobrali fragment naskórka osób zdrowych i dotkniętych schizofrenią i odróżnicowali go do komórek macierzystych, z których z kolei wyhodowali tzw. nerwowe komórki progenitorowe (ang. neural progenitor cells – NPC). Zazwyczaj występują one u zarodka w pierwszym trymestrze ciąży i stopniowo różnicują się w neurony, umożliwiając prawidłowy rozwój układu nerwowego. Jednak NPC pochodzące od chorych na schizofrenię znacznie różniły się od tych prawidłowych pod względem przyczepności do podłoża, migracji i odpowiedzi na stres oksydacyjny, czyli działanie wolnych rodników tlenowych. Zaobserwowane odchylenia potwierdzały już poniekąd hipotezę, że niedożywienie, infekcja czy silny stres w pierwszym trymestrze ciąży mogą sprzyjać schizofrenii u potomstwa. Naukowcy postanowili jednak pójść o krok dalej.
Kilka tygodni temu Michał i Ewa Stachowiak, profesorowie patologii i nauk anatomicznych na Uniwersytecie w Buffalo, ogłosili wyniki swoich badań na tzw. minimózgach. Są to struktury powstające in vitro w podobny sposób jak wyżej opisany, z tą jednak różnicą, że nie poprzestaje się na wytworzeniu NPC, lecz, dzięki odpowiedniemu odżywianiu komórek, hoduje się organy podobne do mózgu zarodka w pierwszym trymestrze ciąży. Takie narządy mają już określoną strukturę przestrzenną, a zachodzące w nich i odpowiednio regulowane podziały oraz wędrówka NPC prowadzą ostatecznie do wytworzenia prawidłowego mózgowia.
Niestety w minimózgach wyhodowanych z komórek naskórka schizofreników zaobserwowano zaburzenie tych procesów pod postacią zbyt licznych podziałów NPC, zbyt szybkiego ich różnicowania w dojrzałe neurony i nieskoordynowanej migracji, zwłaszcza w rejonach otaczających komory mózgu. Naukowcy opisali również nieprawidłowości tzw. neuronów pośredniczących czy interneuronów, które łączą ze sobą poszczególne piętra mózgowia. Ich dysfunkcja powoduje więc nieskoordynowanie poszczególnych sieci neuronalnych, zwłaszcza tych odpowiedzialnych za pamięć, emocje i motywację. Opisane nieprawidłowości tłumaczą zatem genezę takich objawów schizofrenii jak brak zainteresowania światem zewnętrznym i relacjami międzyludzkimi, spłaszczony afekt, czyli znaczne ograniczenie gamy odczuwanych emocji, czy wreszcie zaburzenia koncentracji.
Wygląda więc na to, że w etiologii schizofrenii rzeczywiście większą rolę odgrywają geny lub szkodliwe czynniki działające na wczesnym etapie ciąży aniżeli stres w późniejszym życiu bądź czynniki środowiskowe. Jakie znaczenie dla psychiatrii ma to odkrycie? Być może na tej podstawie uda się stworzyć testy wykrywające predyspozycje do schizofrenii już w życiu płodowym (na przykład u potomstwa schizofreników, uznawanego za grupę podwyższonego ryzyka), a nawet jej wewnątrzmaciczne leczenie. Póki co przetestowano jedynie wpływ powszechnie stosowanych – i skutecznie hamujących objawy już ujawnionej schizofrenii – leków przeciwpsychotycznych na NPC chorych. Niestety nie tylko nie poprawiły one funkcjonowania komórek, ale niekiedy nawet pogłębiały zaburzenia migracji i podziałów. Na skuteczną terapię zmniejszającą liczbę zachorowań na schizofrenię pozostaje więc jeszcze poczekać.
Źródła:
Źródło grafiki: 123rf.com
Więcej komentarzy...